Jako mama nastolatków często z sentymentem wspominam przeróżne życiowe sytuacje. Za większość jestem wdzięczna, ale jest kilka, w których postąpiłabym dziś inaczej.
Serdecznie zapraszam do lektury i jeśli któryś z tematów szczególnie trafi Wam do serca, podzielcie się proszę nim z rodziną i przyjaciółmi.
Zaczynamy od kilku zmian żywieniowych, jako fundamentalnych i wypływających na każdy aspekt rozwoju naszego dziecka.
Pierwsze założenie wydaje się proste: Nie karmimy dziecka codziennie takim samym jedzeniem.
Niby na półkach sklepowych ogromy wybór smaków gotowych "obiadków" dla najmłodszych, niby gotujemy codziennie... ale bądźmy szczerzy: mamy swoje preferencje, ale i smaki drugiej kategorii :) Otóż dziecko też! Od momentu wprowadzenia do diety maluszka pokarmów innych niż mleko matki, dziecko zaczyna naciskać na mamę: tego daj mi więcej, a tego jeść nie będę. Proponowanie różnorodnych smaków i konsystencji jest wspaniałym podejściem. I sprawdza się tak długo, jak mamy czas i energię by sprostać tym założeniom. Jednak gdy czas nagli, jesteśmy zmęczeni, niedospani albo po ludzku zdenerwowani, potrzebujemy prostych, sprawdzonych rozwiązań, i właśnie wtedy dziecko dostaje ulubiony deserek, który szybciutko zje. Tak, to jest rozwiązanie, byle nie za często. Prosta zasada by nie powtarzać takich samych posiłków raz za razem zupełnie wystarczy. Zakupy są momentem podejmowania decyzji co będziemy jeść, dlatego wtedy miejmy z tyłu głowy, że im większa różnorodność posiłków, smaków, kolorów, tekstur, połączeń na talerzu dziecka, tym i korzyści dla młodego organizmu większe.