Czytanie (czytanie globalne)
Glenn Doman postuluje, że uczyć się czytać może każde dziecko niemal od pierwszych dni swego życia. Dokładnie od momentu, w którym jego drogi wzrokowe są rozwinięte na tyle, że jest ono w stanie szczegółowo zobaczyć pokazywane mu słowo. Drugi ze zmysłów niezbędny do nauki czytania – słuch jest niemal rozwinięty w chwili urodzenia i nie wymaga dodatkowej stymulacji. Dziecko rodzi się gotowe do nauki języka mówionego, zatem jego słuch jest w pełni przygotowany również do nauki czytania.
Szczegółowe informacje o rozwoju zmysłów znajdą Państwo w artykule O tym, jak rozwijają się poszczególne zmysły w tym zajmiemy się wytłumaczeniem jak i dlaczego można uczyć czytać już bardzo małe dzieci.
Kluczem do nauki czytania jest sposób, w jaki to robimy. Gdyby ktoś próbował szkolnym sposobem nauczać niemowlę byłby skazany na porażkę. Mózg malutkiego dziecka zupełnie nie jest gotowy na świadome syntetyzowanie i analizowanie słowa pisanego. Potrafi natomiast doskonale robić to w sposób nieświadomy. Dokładnie tak dzieje się, gdy dziecko uczy się rozumieć język, który słyszy. Nie musimy uczyć go wyróżniać poszczególnych dźwięków mowy, ba, nie uczymy go tak naprawdę wyróżniać poszczególnych wyrazów. Dziecko słyszy przede wszystkim zdania. Przecież od samego urodzenia tak właśnie się do niego zwracamy. I jakimś sposobem jest ono w stanie z natłoku matczynej mowy wyróżnić poszczególne jednostki znaczeniowe – słowa. Co więcej, bez dodatkowych tłumaczeń rozumie ich znaczenie. Gdy zaczyna mówić potrafi wypowiedzieć każde z nich wyłącznie oddzielnie. Podobnie potrafi wyróżnić poszczególne fonemy (dźwiękowe odpowiedniki liter) i kreatywnie ich używać tworząc zupełnie nowe słowa. Nie musimy go tego uczyć. Jego mózg, a dokładnie dominująca przed szóstym rokiem życia prawa półkula samodzielnie, niezależnie od woli dziecka cały czas analizuje wszystko, co dociera do jego zmysłów, wyciąga z tego wnioski, poszukuje reguł i co więcej potrafi świetnie ich używać.
Każdy, kto miał styczność z dwu – trzyletnimi dziećmi miał okazje spotkać się ze zjawiskiem hiperregularyzacji – występuje ono wtedy, gdy dziecko sztywno trzyma się reguł danego języka nie uwzględniając wyjątków – mówi „piesy”, zamiast psy, . A tych reguł nikt go przecież nigdy nie uczył. Opanowało je w pełni samodzielnie i zupełnie niezależnie od własnej woli. Po prostu usłyszało wystarczająco wiele przykładów, by wysnuć prawa nimi rządzące. Jest to jedna z niezwykłych właściwości dziecięcego mózgu, której my dorośli możemy tylko pozazdrościć.
Dokładnie ten sam mechanizm wykorzystujemy nauczając czytania metodą Domana. Pokazujemy dzieciom karty zawierające całe wyrazy. Nie uczymy go alfabetu, nie uczymy reguł ortografii. Pozwalamy, by jego mózg działał. Początkowo uczenie się nowych słów polega na zapamiętywaniu ich wyglądu. Tak, jak dziecko zapamiętuje wygląd pieska na ulubionym obrazku w książeczce, tak samo, jak zapamiętuje rysy twarzy, początkowo swej mamy, a ostatecznie wielu dziesiątek innych ludzi, tak samo, bez żadnego wysiłku jest w stanie zapamiętać wygląd słów. Jeżeli są one połączone z komunikatem głosowym, czyli jeżeli rodzic pokazując dane słowo, równocześnie je czyta, obraz zostaje nierozerwalnie powiązany z dźwiękiem, który wcześniej powiązany został w podobny sposób z odpowiadającym mu przedmiotem, czy czynnością. Początkowo, zatem zwiększamy liczbę rozpoznawanych przez dziecko słów.
Gdyby efekty metody ograniczały się do tego, byłoby to ćwiczenie pamięci połączone z nauką na poziomie możliwości średniej klasy komputera. Jest jednak inaczej. Dzieci, których rodzice zdecydowali się na stosowanie metody Domana po pewnym czasie są w stanie przeczytać praktycznie każde nieznane słowo. Dzieje się tak ponieważ działa dokładnie ten sam mechanizm, co w przypadku nauki języka ojczystego. Prawa półkula mózgowa dziecka uwewnętrzniła zasady rządzące słowem pisanym. Widząc i słysząc setki słów mózg wyciągnął wnioski i to w dodatku wnioski o wiele bardziej szczegółowe, niż jesteśmy w stanie w sposób zrozumiały przekazać nawet siedmiolatkowi. Mózg sam wie, nie tylko, że danej literze odpowiada dany dźwięk. On także wie, że w otoczeniu takich i takich liter ten dźwięk będzie brzmiał w zupełnie inny sposób. Dzięki temu opanowanie tak charakterystycznych dla języka polskiego dwuznaków (si, ci, sz, cz), nie stanowi problemu.
Metoda Domana, nie tylko w odniesieniu do czytania polega na zawierzeniu intuicji dziecka i przyjęciu do wiadomości, że jego mózg jest o wiele sprawniejszy, a niżeli nasz. Mając do czynienia z wieloma przykładami dziecko stwarza reguły. Dzięki temu, jeżeli dziecko już umie czytać, nauczenie go głoskowania, sylabizowania i tym podobnych umiejętności ćwiczonych w przedszkolach i szkołach miesiącami staje się dziecinnie łatwe. Dziecko zna słowo, zna mechanizm działania języka i po prostu uczy się posługiwania się nim w nieco inny sposób. Cały czas działa na czymś konkretnym i zrozumiałym – sylaba, to dla niego kawałek tortu, a nie obca i abstrakcyjna mieszanina mąki, jajek i proszku do pieczenia.
Autor: Natalia Minge Hipokampus