
Nie każda zabawa w zapasy kojarzona jest ze złością – twierdzi Stuart Brown, psychiatra i pionier badań nad zabawą. W dynamicznym starciu na żarty nie chodzi o wyładowanie wrogości, lecz o odkrywanie społecznych granic, trenowanie kontroli i pogłębianie relacyjnego zmysłu.
Kim jest Stuart Brown?
Dr Stuart Brown – autorytet w dziedzinie psychiatrii i założyciel National Institute for Play – spędził dziesięciolecia na analizowaniu biologicznych i społecznych fundamentów zabawy. Dla Browna dziecięca aktywność fizyczna to nie kaprys czy przerwa od nauki, lecz esencja rozwoju emocjonalnego i moralnego. Ze szczególną uwagą pochyla się nad energicznymi interakcjami ruchowymi, które nierzadko bywają błędnie etykietowane jako przejawy agresji.
„Walka na niby” – iluzja przemocy czy laboratorium empatii?
Brown dystansuje się od mylnego utożsamiania zapasów dziecięcych z brutalnością. Kluczowa różnica? Zamiar. Gdy dzieci wdają się w energiczną szarpaninę „na niby”, jest to świadoma gra – symfonia współdziałania, w której obie strony milcząco zgadzają się na zasady. Gra, nie wojna.
DNA zabawy siłowej – elementy kodu społecznego
- Wzajemność – zabawa trwa, dopóki obie strony chcą być w niej obecne.
- Samokontrola – dziecko zyskuje kompas emocjonalny, ucząc się, kiedy zatrzymać działanie.
- Komunikacja pozasłowna – dzieci kodują i dekodują sygnały ciała, tonu i mimiki – subtelności, które stanowią fundament przyszłej empatii.
Siłowa zabawa jako kuźnia samoregulacji
Według Browna to właśnie fizyczna interakcja – często nieujarzmiona i nieprzewidywalna – stanowi najefektywniejszy sposób nauki zarządzania emocjami. W ogniu dynamicznej zabawy dziecko:
- Hartuje się w kontroli gniewu i frustracji.
- Wyczuwa emocje partnera – ćwicząc emocjonalne współodczuwanie.
- Praktykuje negocjacje i rezygnację – kształtując zmysł kompromisu.
Zabawa staje się naturalnym „placem manewrowym”, gdzie dziecko eksperymentuje z własnym zachowaniem – bez konsekwencji ostatecznych, ale z realnymi informacjami zwrotnymi.
Ojciec jako przewodnik w zapasach
W narracji Browna rola ojca w tych interakcjach jest niezastąpiona. Ojcowska obecność wnosi do zabawy pierwiastek siły połączonej z czułością. Dzięki temu:
- Dziecko czuje się osadzone i bezpieczne nawet wśród wirującej dynamiki.
- Ojciec modeluje rozróżnienie między żywiołowością a przemocą.
- Jasno wyznaczane granice przez ojca uczą dziecko samodyscypliny i orientacji moralnej.
Przekraczanie i respekt – granice w ruchu
Zabawa siłowa to nie tylko aktywność – to rytuał poznawania granic. Poprzez praktykę:
- Dzieci uczą się, co znaczy przekroczyć czyjąś strefę komfortu.
- Rozwijają poczucie odpowiedzialności za reakcje partnera.
- Kształtują hamulec impulsywności – bez narzucanej z góry dyscypliny.
Społeczna alchemia zabawy fizycznej
Brown dowodzi, że dzieci regularnie zanurzone w fizycznych potyczkach zdobywają społeczne kompetencje o nieocenionej wartości:
- Uczą się współdziałania i konstruktywnego sporu.
- Zyskują śmiałość w relacjach – nie boją się inicjatywy.
- Doskonalą elastyczność zachowań w zmiennych sytuacjach interpersonalnych.
Dziecięce zapasy jako trening życia
W oczach Browna fizyczna zabawa to nie manifestacja agresji, lecz szkoła życia. Dzieci ćwiczą w niej emocjonalną orientację, uczą się granic i rozwijają psychiczny bufor przed presją społeczną. Ojciec – jako dynamiczny partner – nadaje tej grze ramy bezpieczeństwa i wzmacnia jej wartość wychowawczą.
To nie tylko zabawa. To codzienny rytuał inicjacji w dorosłość, w której zamiast kar i nagród, działają reguły wzajemności, odpowiedzialności i uważności.